Newsy:

znalezionych: 1376 na 276 stronach
« poprzednia -   52  53  54  55  56  57  58  59  60   - następna »

Z ziemi włoskiej do Polski – Powietrzna pomoc dla walczącej Stolicy

1 sierpnia obchodzimy 75 rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Warto przy tej okazji przypomnieć o lotniczych próbach zapewnienia walczącym powstańcom zaopatrzenia. Wysiłek, polskich i nie tylko polskich lotników godny jest przybliżenia, i docenienia tych skrajnie niebezpiecznych misji.
Loty przerzutowe do okupowanej Polski rozpoczęły się już w 1941 roku. Początkowo były one wykonywane przede wszystkim przez Brytyjski 138 Dywizjon Bombowy do Zadań Specjalnych. W skład dywizjonu wcielono pierwszą polską załogę oddelegowaną w tym celu z Polskiego Dywizjonu Bombowego 301, która swój pierwszy lot do kraju wykonała już z 15/16 stycznia 1941 r. na placówkę Dębowiec koło Bielska. Zadania polegały na dostarczaniu sprzętu wojskowego, a później również na przerzucie Cichociemnych. Dywizjon 301 oprócz misji przerzutowych równolegle wykonywał również intensywnie misje bojowe, które także wiązały się z dużymi stratami wśród załóg. W konsekwencji 31 marca 1943 roku jednostka została rozwiązana, a z części jej personelu utworzono 1586 Polską Eskadrę Specjalnego Przeznaczenia, która od tej pory miała w ramach 138 Dywizjonu RAF wykonywać wyłącznie misje przerzutowe. W lipcu 1943 roku, rozpoczęła się inwazja aliantów zachodnich na Włochy, i wkrótce bazy bombowców transportowych Dywizjonu 138 znalazły się na południowych krańcach Półwyspu Apenińskiego, pozwalając zintensyfikować loty zaopatrzeniowe nad Europą, jak również wyznaczyć zupełnie nowe kierunki działań. 2 grudnia 1943 roku 1586 Eskadra znajdowała się już w bazie Campo Cassale w Brindisi skąd od tej pory przez kolejne miesiące miała wykonywać swoje misje. W lecie 1944 roku eskadra dysponowała 12 złogami, które rotacyjnie wykonywały loty na 9 samolotach typu Handley Page Halifax, oraz 3 maszynach B-24 Liberator. Intensywność misji w tym czasie była ogromna, miesięcznie średnio wykonywano około 30 nocnych lotów, o długotrwałości od 6 do 10 godzin.

Przygotowania

1 sierpnia 1944 rozpoczęło się powstanie zbrojne w Warszawie. Od początku walk powstańcom doskwierał tragiczny brak amunicji oraz broni, wyposażenie wojskowe każdego typu było na wagę złota. Jasne więc stało się iż bez pomocy z zewnątrz powstańcy nie będą w stanie kontynuować walki. Już 2 sierpnia dowódca powstania generał Bór- Komorowski wysłał depeszę do komendanta Polskiej Bazy Lotniczej w Brindisi we Włoszech z prośbą o zorganizowanie lotów zaopatrzeniowych dla powstania. Natychmiast podjęto więc działania mające na celu jak najszybciej wysłać pierwsze samoloty.
Odległość z bazy Campo Casale w Brindisi do Warszawy wynosiła ok. 1400 km w jedną stronę i przebiegała nad Morzem Adriatyckim oraz dzisiejszą Bośnią i Hercegowiną, Chorwacją, Węgrami i Słowacją, w tamtym okresie wszystkie te tereny były jeszcze okupowane przez Niemców. Samoloty nie mogły również lądować na terenach zajętych już przez sowietów na wschód od Warszawy, gdyż ci kategorycznie odmówili wsparcia dla zachodnio- alianckich maszyn. Dodatkowo na taki pojedynczy lot pilotom musiało „wystarczyć” nocy gdyż była to ich jedyna obrona przed przeciwnikiem, z racji tego iż loty odbywały się bez żadnej osłony myśliwskiej. Oprócz długotrwałości samego lotu zagrożenie stanowiła artyleria przeciwlotnicza wroga, oraz nocne myśliwce, czyhające nad zdecydowaną większością trasy.

Pilotom po przekroczeniu Karpat, doradzano jak najszybciej odnaleźć linię Wisły i kierować się wzdłuż niej na północ aż do momentu ujrzenia stolicy. Tutaj pojawiał się kolejny problem, dotyczący już samego zrzutu zaopatrzenia. Zabudowa miejska nie stwarzała idealnych warunków do działania, trudno było w gąszczu budynków dostrzec miejsca przygotowane na przyjęcie zasobników, dodatkowo samoloty nad stolicą były szczególnie narażone na ogień artylerii przeciwlotniczej kierowany przez tzw. szperacze, czyli reflektory ogromnej mocy oświetlające niebo i oślepiające załogi samolotów.

Naloty na zrzutowiska musiały być wykonywane na małej wysokości, od 130 do 200 metrów. Taki zakres wysokości zapewniał otwarcie spadochronu zasobnika i prawdopodobieństwo jego bezpiecznego upadku w odpowiednim miejscu. Za oznakowanie zrzutowisk bardzo często odpowiadały kobiety walczące w szeregach AK. Trzymając latarki skierowane do góry układały się na ziemi tworząc umówione wcześniej figury geometryczne pozwalając dostrzec pilotom w gąszczu zabudowy miejsca zrzutu. Z czasem, podczas kolejnych misji były one narażone na bezpośredni ogień Niemców, utrudniających przejęcie zrzucanego sprzętu ponosząc duże straty.

Przebieg lotów

Pierwsze próby pomocy powstaniu podjęto już w nocy z 3 na 4 sierpnia. Mimo iż rozkazy co do lotu tej nocy nie zakładały wyprawy nad Warszawę, to cztery załogi podjęły taką próbę za cichą zgodą dowódcy bazy majora Jana Jadźwińskiego oraz dowódcy eskadry majora Eugeniusza Arciuszkiewicza. Ostatecznie nad Warszawę dotarły trzy samoloty, które dokonały udanego zrzutu w rejonie cmentarza na Woli gdzie walczyło zgrupowanie AK „Radosław”. Zrzucony sprzęt szczególnie ręczne przeciwpancerne wyrzutnie „Piat” pomogły powstańcom skutecznie odpierać ataki Niemców prowadzone w tym rejonie 5 sierpnia. Czwarty samolot został zaatakowany i uszkodzony przez nocny myśliwiec Ju 88 w rejonie Sulejowa, przez co musiał zawrócić, jednak mimo to zrzucił ładunek w lasach w okolicach Piotrkowa. Zasobniki szczęśliwie trafiły w ręce działającego tam zgrupowania Armii Krajowej. Maszyna doleciała do bazy i lądowała awaryjnie na brzuchu, cała załoga przeżyła.

Następne loty nad Warszawę odbywały się co kilka dni. Prócz polskich lotników do tych trudnych zadań skierowano także załogi z 18 Dywizjonu RAF, jak i 31 Dywizjonu SAAF (south african air force). Chęć lotu nad Warszawę wyrażali również Amerykanie, którzy w ramach operacji „Frantic” chcieli przeprowadzić potężną wyprawę zaopatrzeniową złożoną z dużej liczby samolotów B-17 Flying Fortress. Aby tego dokonać, zgodnie z zasadami operacji musieli otrzymać od sowietów zgodę na lądowanie po wschodniej stronie frontu. Na zgodę trzeba było czekać niemal miesiąc, a lot udało się przeprowadzić dopiero 18 września, jednak nie odniósł on oczekiwanych rezultatów. Nad Warszawę dotarło 107 ze 110 amerykańskich bombowców jednak zrzut został przeprowadzony z dużej wysokości w zasadzie na ślepo z racji kłębów dymu unoszących się nad miastem. Około 80% sprzętu wylądowało w rękach niemieckich. Więcej misji tego typu nie realizowano mimo iż dowództwo amerykańskie było nastawione optymistycznie i wstępnie planowało wykonać kolejne zadanie tego typu pod koniec września. W rzeczywistości jednak nic już nie mogło powstania uratować. Konwencjonalne misje nocne były kontynuowane przez cały sierpień i pierwszą połowę września, jednak w związku z bardzo dużymi stratami zostały w połowie miesiąca zawieszone i do końca powstania nie zostały już wznowione.

Podsumowanie

Ogólnie załogi latające na pomoc Powstaniu Warszawskiemu z południowych Włoch wykonały 196 lotów, w tym 91 lotów 1586 Polska Eskadra Specjalnego Przeznaczenia. 50 lotów Brytyjskie dywizjony 148 i 178 oraz 55 lotów 31 Dywizjon SAAF. Ogółem samoloty SOE (Special Operations Executive) zrzuciły 870 zasobników, z czego 427 bezpośrednio na Warszawę. Żołnierzom na ziemi udało się podjąć 514 zasobników z czego 235 w Warszawie. Straty wyniosły 39 samolotów w tym 18 polskich tracąc tym samym 36 załóg. W amerykańskiej wyprawie „Frantic 7” zrzucono 1284 zasobniki jednak tylko 228 z nich trafiło w ręce powstańców. Warto podkreślić iż ewidentnie największy wysiłek spośród jednostek biorących udział w nocnych zadaniach wykonali lotnicy z 1586 Polskiej Eskadry Specjalnego Przeznaczenia, po raz kolejny dając przykład umiejętności i heroizmu polskiego żołnierza. Eskadra na początku listopada 1944 roku, oraz po uzupełnieniu stanu osobowego została z powrotem przekształcona w 301 Polski Dywizjon Bombowy przyjmując dodatkową nazwę „Obrońców Warszawy”.

Przy okazji omawiania pomocy powietrznej dla Powstania Warszawskiego należy jeszcze wspomnieć o lotach zaopatrzeniowych realizowanych od 13 września przez 9 Stalingradzko- Rzeczycki Pułk Nocnych Bombowców Gwardii WWS oraz 2 Pułk Nocnych Bombowców „Kraków” operujący w ramach 1 Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki. Loty te wykonywano przede wszystkim na dwupłatowych samolotach Po-2. Same zasobniki zrzucane były bez spadochronów, co powodowało iż bardzo duża część sprzętu rozbijała się o ziemię i była bezużyteczna. Ilość zrzuconego zaopatrzenia określa się na co najmniej kilkanaście karabinów przeciwpancernych, kilkadziesiąt pistoletów maszynowych oraz liczne granaty i amunicję. 24 września podjęto nawet nieudaną próbę przerzutu armaty 45 mm wz. 37. Od 24 do 29 września dostarczono natomiast przede wszystkim żywność (suchary, herbatniki, konserwy, koncentraty, słoninę itp.) oraz już tylko niewielkie ilości uzbrojenia, przede wszystkim amunicję i granaty. Patrząc na te działania z dystansem należy jednak stwierdzić iż były to akcje pozorowane, nastawione przede wszystkim na użytek propagandowy, podjęte zbyt późno i w zbyt małej skali aby cokolwiek zmienić. Wpisywały się niejako w politykę Stalina w stosunku do Polski i bezpośrednio Warszawy.

Upamiętnienie

Obecnie najbardziej charakterystycznym miejscem pamięci lotniczej pomocy dla walczącej Warszawy jest Muzeum Powstania Warszawskiego, gdzie znajduje się makieta samolotu B-24J Liberator. Zaczątkiem makiety był fragment poszycia samolotu zestrzelonego nad Bochnią w nocy z 14 na 15 sierpnia 1944 roku. Maszyna wracała znad walczącej stolicy, dowodził kpt. Zbigniew Szostak który podczas katastrofy zginął wraz z z całą 7 osobową załogą. Na Warszawskim Mokotowie znajduje się również odsłonięty w 2003 roku Pomnik Lotników Polskich poległych w II wojnie światowej.

Oficjalną kwaterą poległych na ziemiach polskich lotników jest zaś cmentarz Rakowicki w Krakowie. W kwaterze brytyjskiej spoczywają lotnicy brytyjscy, kanadyjscy, australijscy, południowo- afrykańscy oraz polscy m.in. załoga Liberatora omega replica z Olszyn i Halifaxa z Banicy. W wielu miejscach w kraju znajdują się także pomniki upamiętniające sam fakt odbywania lotów zaopatrzeniowych czy upamiętniające poległe podczas takich misji załogi.
Wszystkim zainteresowanym i poszukującym szczegółowej wiedzy na ten temat polecam książki Kajetana Bienieckiego „Polskie Załogi nad okupowaną Europą 1942-1945”, „Lotnicze wsparcie Armii Krajowej” oraz Aleksandra Gucwy ,,Odwaga i nadzieja".
Źródło: wMeritum.pl

W godzinę "W" zawyły syreny w hołdzie dla powstańców

75 lata temu, o godz. 17 wybuchło Powstanie Warszawskie. "Polacy! Od dawna oczekiwana godzina wybiła. Oddziały Armii Krajowej walczą z najeźdźcą niemieckim we wszystkich punktach Okręgu Stołecznego" - napisano w pierwszej powstańczej odezwie, rozklejonej na ulicach stolicy. Punktualnie o 17.00, czyli w godzinę "W", w Sękowej oraz w całej Polsce zawyły syreny w hołdzie powstańcom.

- Powstanie Warszawskie było największą akcją zbrojną podziemia w okupowanej przez Niemców Europie. 1 sierpnia 1944 roku do walki w stolicy przystąpiło ok. 40-50 tys. powstańców. Planowane na kilka dni, trwało ponad dwa miesiące. W czasie walk w Warszawie zginęło ok. 18 tys. powstańców, a 25 tys. zostało rannych. Straty wśród ludności cywilnej były ogromne i wynosiły ok. 180 tys. zabitych. Pozostałych przy życiu mieszkańców Warszawy, ok. 500 tys., wypędzono z miasta, które po powstaniu zostało niemal całkowicie spalone i zburzone.

,,Pusty las” — wieczorne spotkanie autorskie z Moniką Sznajderman

Wieczorem 27 lipca 2019 r. o godz. 20.00 w Wołowcu obok domu Moniki Sznajderman i jej męża Andrzeja Stasiuka oraz Wydawnictwa ,,Czarne”, odbyło się plenerowe spotkanie literackie poprowadzone przez Monikę Sznajderman. Przy pięknej wieczornej pogodzie spotkało się kilka set osób z regionu. Na początku spotkania autorka książki ,,Pusty las” opowiedziała o własnej twórczości oraz skąd czerpie inspiracje na pisanie książek. Pani Monika w Beskidzie Niskim mieszka już ponad 30 lat, przyjechała z Warszawy i jak powiedziała ,,Jestem coś winna temu miejscu, które wybrałam do życia, ludziom, którzy tu kiedyś mieszkali”.

Jej najnowsza książka “Pusty Las” to opowieść autorki o życiu w Wołowcu, z którego kolejno znikali szukający szczęścia za oceanem biedacy, Żydzi, Cyganie i Łemkowie. To także jej hołd dla tego miejsca na ziemi, jego historii, przyrody i jego mieszkańców.
W tej wyjątkowej publikacji autorka przywołuje wydarzenia i ludzi, którzy tu mieszkali, ciężko pracowali, rodzili i umierali… a potem nagle poszli, wyjechali i deportowali ich.

Ludzie tej ziemi dzielili się zawsze swymi ideami, tworzywem, pracami, ze wszystkimi, kto czuł tego potrzebę. Na tej ziemi Polska była wszędzie tam gdzie żyły te wszystkie wspaniałe narody, które mają wiele do zawdzięczenia, ale i Polska jakże wiele im zawdzięcza: Łemkowie - Ojczyznę naszą w spół budowali przez wieki, tworząc jej niepowtarzalny koloryt, choć nie zawsze bywała dla nich kochającą matką, często zaś - nieczułą macochą. Smutnych znaków wymazywać nie będziemy: staną się nauką i mądrością na przyszłość. W książce Monika Sznajderman , dotyka tych tematów, niejednokrotnie zapomnianych, trudnych i niechcianych. Serdecznie dziękuję za podjęcie tej tematyki – literatury faktów z naszych terenów. Fragmenty książki piękną polszczyzną czytała Monika Sznajderman i Dominika Biernat - aktorka.Na ekranie widzieliśmy pokaz filmu muzycznego ,,Tutaj”(zobacz poniżej) a w przerwach czytania odbył się koncert OPLA ,,Obertasy” na gitarę elektryczną i perkusję w wykonaniu Piotra Bukowskiego i Huberta Zemlera - Warszawski perkusista, kompozytor i improwizator.

***

Monika Sznajderman (ur. 1959) – antropolog kultury, wydawca, autorka książek. Studiowała w Katedrze Etnografii Uniwersytetu Warszawskiego. Następnie podjęła studia doktoranckie w Instytucie Sztuki PAN w Warszawie. Zajmowała się między innymi antropologią współczesności, kulturą masową, filmem, formami współczesnej wyobraźni religijnej. Stale współpracuje z kwartalnikiem Konteksty Instytutu Sztuki PAN.

W 1996 roku założyła wraz z mężem Andrzejem Stasiukiem i prowadzi do dziś Wydawnictwo Czarne, jedną z czołowych polskich oficyn, specjalizujące się w literaturze faktu.
Jest autorką pięciu książek. Trzy pierwsze poświęciła tematyce antropologicznej. Były to: Zaraza. Mitologia dżumy, cholery i AIDS (1994); Współczesna Biblia Pauperum. Szkice o video i kulturze popularnej (1998) oraz praca doktorska zatytułowana Błazen. Maski i metafory (2000, 2014) napisana pod kierunkiem prof. Ludwika Stommy.

W 2016 roku ukazała się książka Fałszerze pieprzu. Historia rodzinna, za którą została w 2017 roku wyróżniona Nagrodą im. Marii i Łukasza Hirszowiczów, Nagrodą Literacką Miasta Radomia oraz Nagrodą im. Jerzego Turowicza. Książka ta była również nominowana do Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego, nagrody Śląski Wawrzyn Literacki, Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus oraz znalazła się w finale Nagrody Literackiej Nike. Fałszerzy pieprzu przetłumaczono na język niemiecki, w przygotowaniu przekłady francuski i hiszpański. Zredagowała kilka antologii esejów i reportaży, m.in. Nostalgia. Eseje o tęsknocie za komunizmem (2002); Znikająca Europa (z Kathariną Raabe, 2006); Jako dowód i wyraz przyjaźni. Reportaże o Pałacu Kultury (z Magdaleną Budzińską, 2015) oraz Przecież ich nie zostawię. O żydowskich opiekunkach w czasie wojny (z Magdaleną Kicińską, 2018).

W 2014 roku została uhonorowana w Lublinie Nagrodą im. Zbigniewa Hołdy. W tym samym roku przyznano jej nagrodę TVP Kultura – Gwarancje Kultury w kategorii Menadżer kultury. Mieszka w Wołowcu w Beskidzie Niskim

ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ

<

XXXVII Łemkowska Watra w Zdyni.
Zapalono ogień pamięci !

WATRA znaczy OGIEŃ a dokładniej ognisko, przy którym zasiadały kiedyś pokolenia Łemków, śpiewając i rozmawiając w swoim ojczystym języku, snując marzenia o swojej przyszłości w poczuciu wspólnoty szukając ukojenia po przykrych losach historii.

19 lipca 2019 r. rozpoczęto po raz XXXVII Łemkowską Watrę w miejscowości Zdynia (łem.Żdynia - Ждиня), gmina Uście Gorlice, pow. Gorlice. Zjechali tu Łemkowie z całego świata, głównie z Polski, Ukrainy i Słowacji. Nie zabrakło też wielu z dalekich stron, przybyli z USA, z Kanady a nawet z Ameryki Płd. Przybyli też miłośnicy kultury i tradycji łemkowskich z wielu miast Polski. O godz. 13.00 w pierwszym dniu (piątek) zapalono Watrę – ogień pamięci, który będzie płonął aż do niedzieli, symbolizuje żywą kulturę Łemków. Uroczyste rozpalenie XXXVII Łemkowskiej Watry dokonał Piotr Kaszczak, starosta imprezy, mieszkaniec Zdyni wraz z Adamem Wiewiórką zastępcą przewodniczącego Zarządu Głównego Zjednoczenia Łemków. Tegoroczna odbywa się pod hasłem „Nastrój się".

Po uroczystym rozpaleniu watry, rozpoczęły się koncerty dorosłych oraz zespołów dziecięcych i młodzieżowych, które trwać będą aż do niedzieli. Na scenie zatrzęsienie gatunków i styli muzycznych! W pierwszym dniu wystąpiły zespoły artystyczne z Polski, Ukrainy i Słowacji (Łemkowyna, Svidnicki Heligonkari, Czeremosz, Czyżyki, Rusnaky i Kyczera ) Po południu wystąpiły zespoły dziecięce i młodzieżowe: Łemczatko z Kałusza, Kyczerka z Legnicy, Ruczaj z Sękowej, Zespół folklorystyczny Domu Kultury w Ruskim Keresturze – Serbia, Łemkiwskyj Perstenyk z Gładyszowa, Torban Folk Band – Lwów oraz Rockoko – folkowo – rockowy kwartet smyczkowy ze Lwowa (Ukraina)

Późnym wieczorem wystąpiły zespoły z tych samych państw: z Polski – N’lem folk i Horpyna z Olsztyna, ze Słowacji – L’H Cavargos – region Saris.

Na zakończenie pierwszego dnia odbył się również pokaz ognia wykonaniu Pauliny Chmura
Pamiętano także o najmłodszych, dla których na legendarnej „Lemko Strit” przygotowany był program „Watroczki” i „Majsterni”, bogatych w pokazy i warsztaty dawnego łemkowskiego rzemiosła oraz rękodzieła. Przeprowadzono tradycyjne konkursy Watry: przecinanie kłody, dojenie krowy itp. Pierwszy dzień watra rozpoczął i zakończył się piękną i ciepłą pogodą. Oby pogoda dopisała przez pozostałe dwa dni.!!

ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ

DZIEŃ DRUGI

W sobotę 20 lipca o godz. 10.30 w Miejscu Pamięci , nastąpiło oficjalne otwarcie Watry. Gościem specjalnym XXXVII Watry był Przewodniczący i poseł Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna. Uczestniczyli przedstawiciele Ukrainy jak również władz wojewódzkich, powiatowych i licznie zgromadzonego duchowieństwa na czele z biskupem prawosławnej diecezji przemysko - gorlickiej JE Paisjuszem oraz Arcybiskupem i Metropolitą (zwierzchnikiem) Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej w Polsce Eugeniuszem Popowiczem i bp Włodzimierzem Juszczakiem z kościoła greckokatolickiego. Gośćmi Watry byli również konsulowie Ukrainy i USA. Po modlitwie złożono wieńce i kwiaty pod pomnikiem upamiętniającym ofiary akcji "Wisła", w Miejscu Pamięci - przeprowadzonego przez władze komunistyczne w 1947 r. przymusowego wysiedlenia Ukraińców i Łemków z południa Polski. Uderzeniem w dzwon pokoju było przypomnieniem o tej akcji.

Na scenie amfiteatru nastąpiły oficjalne przemówienia a po nich odznaczenia, wyróżnienia dla działaczy Zjednoczenia Łemków. Decyzją Prezydenta Ukrainy Petro Poroszenki, Order ,,Za Zasługi" III stopnia za wieloletnie kultywowanie kultury i oświaty łemkowskiej otrzymał Stefan Kłapak – przewodniczący Zjednoczenia Łemków i Emil Hojsak - działacz gorlicki i b. przewodniczący Zjednoczenia.

Po części oficjalnej zaprezentowały się zespoły artystyczne: OSŁAWIANY z Mokrego, ZORIA – chór z Uścia Gorlickiego, KYCZERA z Legnicy, ŁEMKOWYNA ze Lwowa, BAWNYCIA- Zimna Woda (Ukraina), MARTA IWASZCZYSZYN – solistka z Zimnej Wody, ROSA – Uście Gorlickie, SVDNICANKA – Świdnik (Słowacja) oraz KYCZERKA z Legnicy.

W drugiej części wystapili; Czeremosz ze Lwowa, Dywocwit z Zimnej Wody, Łastiwczata z Przemkowa, Volanka z Volicy (Słowacja), Labirsky Betarez Medzilaborce (Słowacja), Namysto ze Lwowa, Zespół Wokalny z Legnicy oraz FSK Kecera – Jakubany (Słowacja)
Po południu odbył się pokaz strojów ludowych a wieczorem odbył się koncert wieczorny w którym wystapił zespół folkOff z Łodzi, Klub 46 z Wrocławia, Alegro – Slowacja, FlyzZza z Łucka (Ukraina), Paulina Chmura zaprezentowała pokaz ognia a na zakończenie drugiego dnia wystapił zespół folkowo – rockowy z Poznania - Krambabula

Podczas drugiego dnia odbyło się wiele imprez towarzyszących, odbyły się warsztaty – wybijania łemkowskiego wzoru na spódnicy — Natalia Klasztorna, Warsztaty tradycyjnej łemkowskiej pisanki — Anna Farańczuk, Warsztaty tradycyjnego wiązania kobiecych chust i nakryć głowy — Vira Zabora, Warsztaty zabawkarskie — Natalia Swyrydiuk oraz Warsztaty wyszywania łemkowskiego fartucha — Walentyna Nowikowa.

ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ

DZIEŃ TRZECI - OSTATNI

Ostatni trzeci dzień Watry rozpoczął się przy pięknej pogodzie o godzinie 13.00 trzy godzinnym koncertem, na którym wystąpiły następujące zespoły: Semeracka Róza z Gorlic, Roztoka z Rudnej, Łastiwczata z Przemkowa, Namysto ze Lwowa, Łemkiwskyj Perstenyk z Gładyszowa oraz Studenka z Kałusza (Ukraina)…i zaczęło padać. Końcowa część Watry została dokończona, wystąpiły jeszcze dwa zespoły ze Słowacji i na zakończenie zespół z Serbii. Odbył się dziecięcy konkurs recytacji i śpiewu i o godz. 17.30 nadszedł czas zgaszenia palącej się od początku festiwalu symbolicznej watry i rozjechać się każdy w swoją stronę. Za rok większość przyjedzie znowu. Nie zapominajmy też o tym co dla Watry najważniejsze – być ze sobą, poznawać się oraz świętować z ludźmi z całego świata przy akompaniamencie różnorodnej muzyki. Tego na pewno nie zabrakło! Codziennie słyszałem piękny hymn łemkowski, który zamieszczam poniżej.

O godzinie 18.00 nastąpiło uroczyste zgaszenie ognia XXXVII ŁEMKOWSKIEJ WATRY W ZDYNI

***

37 Łemkowska Watra została zrealizowana dzięki dotacji; Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, Ministerstwa Spraw Zagranicznych Ukrainy, Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Projekt Województwa Małopolskiego, Uzdrowisko Wapienne i Wysowa. XXVII Łemkowską Spartakiadę sfinansowało Ministerstwo Sportu i Turystyki. Organizatorem było Zjednoczenie Łemków Zarząd Główny w Gorlicach.
W sumie w ciągu trzech dni na scenie zaprezentowało się około 50 wykonawców.

... nieco historii

I i II Watra w Czarnem koło Uścia była warsztatami Zespołu Pieśni i Tańca „Łemkowyna” z siedzibą w Bielance i była zorganizowana w lipcu 1983 - 1984 r. Dla organizowania następnych aż do roku 1991 każdorazowo i corocznie powoływano odrębny Komitet Organizacyjny. Trzecia odbyła się w Hańczowej w 1985 r. W latach 1986 – 1989 Łemkowska Watra odbywała się w Bartnem. Watra w Zdyni odbywa się od 1990 r. Od roku 1992 jej stałym i jedynym organizatorem jest Zjednoczenie Łemków w Gorlicach.
„W łemkowskiej odmianie nazwy Zdynia (Żdynia znaczy „czekaj ma mnie") jest jakiś symbol. Czekaj przy ognisku, ogrzej się miłością do współziomków, zadumaj nad losem tego narodu. Nie zapominaj, że jesteś Łemkiem, członkiem grupy etnicznej, narodu, który nie ma swojego państwa, ale ma swój język, kulturę, historię. Temu właśnie służy święto Kultury Łemkowskiej - Watra"

„Watry" przybierały rozmaite formy. Odbywały się konkursy wiedzy o historii, kulturze i geografii Łemkowszczyzny. Młodzi ludzie dzięki konkursom stykali się z tradycją swych ojców. Dzięki temu, że program „Watr Łemkowskich" jest różnorodny zaspokaja potrzeby różnorodnych grup jej uczestników. Stwarza możliwość rozmowy w ojczystym języku. Młodzi uświadamiają sobie i doceniają swą odrębność. Watra jest świętem, które proponuje oryginalną, autentyczną formułę. Zbudowana jest wokół jądra tradycyjnej kultury łemkowskiej. Podczas rytuałów związanych z obchodami święta udział biorą zespoły pieśni i tańca, chóry i orkiestry oraz grupy rockowe i folkowe. Rola i znaczenie „Watry" wykracza poza kultywowanie tradycyjnego dziedzictwa. Imprezie towarzyszy m.in. spartakiada łemkowska, kiermasz wydawnictw, prezentacja ginących rzemiosł i zawodów, wystawy oraz małe formy teatralne.

ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ

Hymn łemkowski

,,Seniorzy z tradycją” – historia nekropolii wojennych w Gminie Sękowa

Kluby Seniora prężnie działające na trenie Gminy Sękowa, zrzeszają coraz większą liczbę mieszkańców. Do ich podstawowej aktywności należy organizacja spotkań również tych okolicznościowych, wykładów, imprez czy wycieczek krajoznawczych.
Do takiego spotkania, a właściwie wykładu historycznego doszło w dniu 18 lipca 2019 r. w Świetlicy Wiejskiej w Męcinie Wielkiej. Prelekcja zorganizowana została w ramach projektu „Seniorzy z tradycją”, który jest współfinansowany przez Wojewodę Małopolskiego, a wdraża go w życie Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Sękowej. Projekt został przygotowany w związku z 100 rocznicą odzyskania przez Polskę Niepodległości.

Wykład dotyczący lokalnej historii, którego głównym tematem była prezentacja cmentarzy wojennych rozsianych po Gminie Sękowa, poprowadzony został przez Pana Aleksandra Gucwę – pasjonata lokalnej historii, długoletniego nauczyciela szkół w Gminie Sękowa. Zebrana publiczność z Klubu Seniora w Męcinie Wielkiej, została zapoznana z architektonicznym wymiarem wojennych nekropolii, dodatkowo prowadzący wykład niezwykle szeroko omówił historię powstania 23 nekropoli, które zlokalizowane są na terenie Gminy Sękowa. Wszystkie cmentarze wojenne były pokazane na zdjęciach archiwalnych oraz współczesnych a także przedstawiony został film z cmentarza wojennego nr 82 w Męcinie Wielkiej.

W spotkaniu uczestniczył Kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Sękowej – Pan Michał Diduch a miejscowym organizatorem była Pani sołtys Zofia Prorok.
Więcej informacji na temat cmentarzy wojennych znajdziesz tu - kliknij

75. rocznica zrzutów alianckich dla Armii Krajowej w Słopnicach Górnych.

W niedzielę 14 lipca 2019 roku Stowarzyszenie Rekonstrukcji Historycznych 1. Pułku Strzelców Podhalańskich Armii Krajowej wraz z Gminą Słopnice i Stowarzyszeniem Seniorów Lotnictwa Wojskowego RP w Krakowie, a także przy wsparciu Oddziału IPN w Krakowie, zorganizowało rekonstrukcję historyczną w 75. rocznicę zrzutów alianckich dla Armii Krajowej w Słopnicach Górnych na Dzielcu na placówce zrzutowej ,,Sójka 401" To właśnie w tym miejscu 75 lat temu w nocy z 9 na 10 lipca 1944 r. alianci dokonali zrzutu broni, umundurowania i lekarstw na placówkę zrzutową "Sójka 401" dla żołnierzy Obwodu AK Limanowa oraz Oddziału Partyzanckiego "Wilk".

To już piata edycja pikniku historycznego nawiązującego do wydarzeń z okresu II wojny światowej.
Otwarcia i zakonczenia rekonstrukcji dokonał wójt Gminy Słopnice Adam Sołtys
Podczas obchodów prezentowane były oryginalne wyposażenie, broń i umundurowanie żołnierzy 1. PSP AK, natomiast Instytut Pamięci Narodowej na swoim stoisku zapraszał do wzięcia udziału w historycznych grach edukacyjnych. Można było również zapoznać się z pracami artystycznymi o tematyce lotniczej.

Najważniejszym elementem obchodów był przelot dwóch samolotów, które pojawiły się nad Dzielcem koło godz. 13:00, tym razem nie było dla dzieci zrzucających słodyczy w postaci cukierków z powodu deszczu i niekorzystnych warunków atmosferycznych, ale organizatorzy zadbali o najmłodszych i z ziemi sposobem ręcznym rozrzucali. Tuż po odlocie samolotów, rekonstruktorzy przynieśli ukryty, metalowy zasobnik zrzutowy wraz ze spadochronem prezentując jego zawartość. Najmłodsi mogli zapoznać się replikami mundurów oraz broni pochodzącymi z II wojny światowej jakie były zrzucone 75 lata temu na Dzielcu.

Ppłk. Stefan Glądys ze SSLW RP w Krakowie, wspólnie z żoną Halinką prowadzili konkurs dla młodzieży na temat "Powroty Cichociemnych". Konkurs cieszył się dużym zainteresowaniem oraz sporymi wiadomościami młodzieży, zwłaszcza, że w konkursie wszyscy wygrywali.
Na zakończenie rekonstrukcji Prezes Stowarzyszenia Seniorów Lotnictwa Wojskowego RP w Krakowie płk pilot Stanisław Wojdyła wręczył pamiątkowe certyfikaty i dyplomy z podziękowaniem za organizację tej pięknej rekonstrukcji. W uroczystości udział wzięli członkowie SSLW RP grupa gorlicka Aleksander Gucwa, Kazimierz Sacha i Dariusz Duran.
Podczas uroczystości złożono kwiaty i oddano hołd wszystkim tym, którzy walczyli i zginęli za Ojczyznę.

Od Autora

Urządzone na terenie okupowanej Polski zrzutowiska przyjmujące zaopatrzenie i cichociemnych skoczków z samolotów alianckich miały nadane „ptasie” pseudonimy operacyjne. Stąd nazwy „Wilga” ( na gorczańskich Polankach nad Szczawą ) i „Sójka” (w rejonie Mogielicy w Słopnicach ) dla placówek zrzutowych I Pułku Strzelców Podhalańskich AK. Były to jedyne zrzutowiska w polskich górach. Loty nad dalekie zaplecze wroga były trudne i niebezpieczne, każdy udany zrzut był dużym sukcesem; o ile na placówce „Wilga” nastąpiło to kilkanaście (?) razy, to odległa jedynie o kilka kilometrów „Sójka” przyjęła zrzut tylko raz w nocy z 9/10 lipca 1944 roku.

ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ