Newsy:

znalezionych: 1376 na 276 stronach
« poprzednia -   41  42  43  44  45  46  47  48  49   - następna »

Z ziemi włoskiej do Polski – Powietrzna pomoc dla walczącej Stolicy

1 sierpnia obchodzimy 76 rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Warto przy tej okazji przypomnieć o lotniczych próbach zapewnienia walczącym powstańcom zaopatrzenia. Wysiłek, polskich i nie tylko polskich lotników godny jest przybliżenia, i docenienia tych skrajnie niebezpiecznych misji.
Loty przerzutowe do okupowanej Polski rozpoczęły się już w 1941 roku. Początkowo były one wykonywane przede wszystkim przez Brytyjski 138 Dywizjon Bombowy do Zadań Specjalnych. W skład dywizjonu wcielono pierwszą polską załogę oddelegowaną w tym celu z Polskiego Dywizjonu Bombowego 301, która swój pierwszy lot do kraju wykonała już z 15/16 stycznia 1941 r. na placówkę Dębowiec koło Bielska. Zadania polegały na dostarczaniu sprzętu wojskowego, a później również na przerzucie Cichociemnych. Dywizjon 301 oprócz misji przerzutowych równolegle wykonywał również intensywnie misje bojowe, które także wiązały się z dużymi stratami wśród załóg. W konsekwencji 31 marca 1943 roku jednostka została rozwiązana, a z części jej personelu utworzono 1586 Polską Eskadrę Specjalnego Przeznaczenia, która od tej pory miała w ramach 138 Dywizjonu RAF wykonywać wyłącznie misje przerzutowe. W lipcu 1943 roku, rozpoczęła się inwazja aliantów zachodnich na Włochy, i wkrótce bazy bombowców transportowych Dywizjonu 138 znalazły się na południowych krańcach Półwyspu Apenińskiego, pozwalając zintensyfikować loty zaopatrzeniowe nad Europą, jak również wyznaczyć zupełnie nowe kierunki działań. 2 grudnia 1943 roku 1586 Eskadra znajdowała się już w bazie Campo Casale w Brindisi skąd od tej pory przez kolejne miesiące miała wykonywać swoje misje. W lecie 1944 roku eskadra dysponowała 12 złogami, które rotacyjnie wykonywały loty na 9 samolotach typu Handley Page Halifax, oraz 3 maszynach B-24 Liberator. Intensywność misji w tym czasie była ogromna, miesięcznie średnio wykonywano około 30 nocnych lotów, o długotrwałości od 6 do 10 godzin.

Przygotowania

1 sierpnia 1944 rozpoczęło się powstanie zbrojne w Warszawie. Od początku walk powstańcom doskwierał tragiczny brak amunicji oraz broni, wyposażenie wojskowe każdego typu było na wagę złota. Jasne więc stało się iż bez pomocy z zewnątrz powstańcy nie będą w stanie kontynuować walki. Już 2 sierpnia dowódca powstania generał Bór- Komorowski wysłał depeszę do komendanta Polskiej Bazy Lotniczej w Brindisi we Włoszech z prośbą o zorganizowanie lotów zaopatrzeniowych dla powstania. Natychmiast podjęto więc działania mające na celu jak najszybciej wysłać pierwsze samoloty.
Odległość z bazy Campo Casale w Brindisi do Warszawy wynosiła ok. 1400 km w jedną stronę i przebiegała nad Morzem Adriatyckim oraz dzisiejszą Bośnią i Hercegowiną, Chorwacją, Węgrami i Słowacją, w tamtym okresie wszystkie te tereny były jeszcze okupowane przez Niemców. Samoloty nie mogły również lądować na terenach zajętych już przez sowietów na wschód od Warszawy, gdyż ci kategorycznie odmówili wsparcia dla zachodnio- alianckich maszyn. Dodatkowo na taki pojedynczy lot pilotom musiało „wystarczyć” nocy gdyż była to ich jedyna obrona przed przeciwnikiem, z racji tego iż loty odbywały się bez żadnej osłony myśliwskiej. Oprócz długotrwałości samego lotu zagrożenie stanowiła artyleria przeciwlotnicza wroga, oraz nocne myśliwce, czyhające nad zdecydowaną większością trasy.

Pilotom po przekroczeniu Karpat, doradzano jak najszybciej odnaleźć linię Wisły i kierować się wzdłuż niej na północ aż do momentu ujrzenia stolicy. Tutaj pojawiał się kolejny problem, dotyczący już samego zrzutu zaopatrzenia. Zabudowa miejska nie stwarzała idealnych warunków do działania, trudno było w gąszczu budynków dostrzec miejsca przygotowane na przyjęcie zasobników, dodatkowo samoloty nad stolicą były szczególnie narażone na ogień artylerii przeciwlotniczej kierowany przez tzw. szperacze, czyli reflektory ogromnej mocy oświetlające niebo i oślepiające załogi samolotów.

Naloty na zrzutowiska musiały być wykonywane na małej wysokości, od 130 do 200 metrów. Taki zakres wysokości zapewniał otwarcie spadochronu zasobnika i prawdopodobieństwo jego bezpiecznego upadku w odpowiednim miejscu. Za oznakowanie zrzutowisk bardzo często odpowiadały kobiety walczące w szeregach AK. Trzymając latarki skierowane do góry układały się na ziemi tworząc umówione wcześniej figury geometryczne pozwalając dostrzec pilotom w gąszczu zabudowy miejsca zrzutu. Z czasem, podczas kolejnych misji były one narażone na bezpośredni ogień Niemców, utrudniających przejęcie zrzucanego sprzętu ponosząc duże straty.

Przebieg lotów

Pierwsze próby pomocy powstaniu podjęto już w nocy z 3 na 4 sierpnia. Mimo iż rozkazy co do lotu tej nocy nie zakładały wyprawy nad Warszawę, to cztery załogi podjęły taką próbę za cichą zgodą dowódcy bazy majora Jana Jadźwińskiego oraz dowódcy eskadry majora Eugeniusza Arciuszkiewicza. Ostatecznie nad Warszawę dotarły trzy samoloty, które dokonały udanego zrzutu w rejonie cmentarza na Woli gdzie walczyło zgrupowanie AK „Radosław”. Zrzucony sprzęt szczególnie ręczne przeciwpancerne wyrzutnie „Piat” pomogły powstańcom skutecznie odpierać ataki Niemców prowadzone w tym rejonie 5 sierpnia. Czwarty samolot został zaatakowany i uszkodzony przez nocny myśliwiec Ju 88 w rejonie Sulejowa, przez co musiał zawrócić, jednak mimo to zrzucił ładunek w lasach w okolicach Piotrkowa. Zasobniki szczęśliwie trafiły w ręce działającego tam zgrupowania Armii Krajowej. Maszyna doleciała do bazy i lądowała awaryjnie na brzuchu, cała załoga przeżyła.

Następne loty nad Warszawę odbywały się co kilka dni. Prócz polskich lotników do tych trudnych zadań skierowano także załogi z 18 Dywizjonu RAF, jak i 31 Dywizjonu SAAF (south african air force). Chęć lotu nad Warszawę wyrażali również Amerykanie, którzy w ramach operacji „Frantic” chcieli przeprowadzić potężną wyprawę zaopatrzeniową złożoną z dużej liczby samolotów B-17 Flying Fortress. Aby tego dokonać, zgodnie z zasadami operacji musieli otrzymać od sowietów zgodę na lądowanie po wschodniej stronie frontu. Na zgodę trzeba było czekać niemal miesiąc, a lot udało się przeprowadzić dopiero 18 września, jednak nie odniósł on oczekiwanych rezultatów. Nad Warszawę dotarło 107 ze 110 amerykańskich bombowców jednak zrzut został przeprowadzony z dużej wysokości w zasadzie na ślepo z racji kłębów dymu unoszących się nad miastem. Około 80% sprzętu wylądowało w rękach niemieckich. Więcej misji tego typu nie realizowano mimo iż dowództwo amerykańskie było nastawione optymistycznie i wstępnie planowało wykonać kolejne zadanie tego typu pod koniec września. W rzeczywistości jednak nic już nie mogło powstania uratować. Konwencjonalne misje nocne były kontynuowane przez cały sierpień i pierwszą połowę września, jednak w związku z bardzo dużymi stratami zostały w połowie miesiąca zawieszone i do końca powstania nie zostały już wznowione.

Podsumowanie

Ogólnie załogi latające na pomoc Powstaniu Warszawskiemu z południowych Włoch wykonały 196 lotów, w tym 91 lotów 1586 Polska Eskadra Specjalnego Przeznaczenia. 50 lotów Brytyjskie dywizjony 148 i 178 oraz 55 lotów 31 Dywizjon SAAF. Ogółem samoloty SOE (Special Operations Executive) zrzuciły 870 zasobników, z czego 427 bezpośrednio na Warszawę. Żołnierzom na ziemi udało się podjąć 514 zasobników z czego 235 w Warszawie. Straty wyniosły 39 samolotów w tym 18 polskich tracąc tym samym 36 załóg. W amerykańskiej wyprawie „Frantic 7” zrzucono 1284 zasobniki jednak tylko 228 z nich trafiło w ręce powstańców. Warto podkreślić iż ewidentnie największy wysiłek spośród jednostek biorących udział w nocnych zadaniach wykonali lotnicy z 1586 Polskiej Eskadry Specjalnego Przeznaczenia, po raz kolejny dając przykład umiejętności i heroizmu polskiego żołnierza. Eskadra na początku listopada 1944 roku, oraz po uzupełnieniu stanu osobowego została z powrotem przekształcona w 301 Polski Dywizjon Bombowy przyjmując dodatkową nazwę „Obrońców Warszawy”.

Przy okazji omawiania pomocy powietrznej dla Powstania Warszawskiego należy jeszcze wspomnieć o lotach zaopatrzeniowych realizowanych od 13 września przez 9 Stalingradzko- Rzeczycki Pułk Nocnych Bombowców Gwardii WWS oraz 2 Pułk Nocnych Bombowców „Kraków” operujący w ramach 1 Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki. Loty te wykonywano przede wszystkim na dwupłatowych samolotach Po-2. Same zasobniki zrzucane były bez spadochronów, co powodowało iż bardzo duża część sprzętu rozbijała się o ziemię i była bezużyteczna. Ilość zrzuconego zaopatrzenia określa się na co najmniej kilkanaście karabinów przeciwpancernych, kilkadziesiąt pistoletów maszynowych oraz liczne granaty i amunicję. 24 września podjęto nawet nieudaną próbę przerzutu armaty 45 mm wz. 37. Od 24 do 29 września dostarczono natomiast przede wszystkim żywność (suchary, herbatniki, konserwy, koncentraty, słoninę itp.) oraz już tylko niewielkie ilości uzbrojenia, przede wszystkim amunicję i granaty. Patrząc na te działania z dystansem należy jednak stwierdzić iż były to akcje pozorowane, nastawione przede wszystkim na użytek propagandowy, podjęte zbyt późno i w zbyt małej skali aby cokolwiek zmienić. Wpisywały się niejako w politykę Stalina w stosunku do Polski i bezpośrednio Warszawy.

Upamiętnienie

Obecnie najbardziej charakterystycznym miejscem pamięci lotniczej pomocy dla walczącej Warszawy jest Muzeum Powstania Warszawskiego, gdzie znajduje się makieta samolotu B-24J Liberator. Zaczątkiem makiety był fragment poszycia samolotu zestrzelonego nad Bochnią w nocy z 14 na 15 sierpnia 1944 roku. Maszyna wracała znad walczącej stolicy, dowodził kpt. Zbigniew Szostak który podczas katastrofy zginął wraz z z całą 7 osobową załogą. Na Warszawskim Mokotowie znajduje się również odsłonięty w 2003 roku Pomnik Lotników Polskich poległych w II wojnie światowej.

Oficjalną kwaterą poległych na ziemiach polskich lotników jest zaś cmentarz Rakowicki w Krakowie. W kwaterze brytyjskiej spoczywają lotnicy brytyjscy, kanadyjscy, australijscy, południowo- afrykańscy oraz polscy m.in. załoga Liberatora z Olszyn i Halifaxa z Banicy. W wielu miejscach w kraju znajdują się także pomniki upamiętniające sam fakt odbywania lotów zaopatrzeniowych czy upamiętniające poległe podczas takich misji załogi.
Wszystkim zainteresowanym i poszukującym szczegółowej wiedzy na ten temat polecam książki Kajetana Bienieckiego „Polskie Załogi nad okupowaną Europą 1942-1945”, „Lotnicze wsparcie Armii Krajowej” oraz Aleksandra Gucwy ,,Odwaga i nadzieja" - tel.503 082 470

W godzinę "W" zawyły syreny w hołdzie dla powstańców

76 lata temu, o godz. 17 wybuchło Powstanie Warszawskie. "Polacy! Od dawna oczekiwana godzina wybiła. Oddziały Armii Krajowej walczą z najeźdźcą niemieckim we wszystkich punktach Okręgu Stołecznego" - napisano w pierwszej powstańczej odezwie, rozklejonej na ulicach stolicy. Punktualnie o 17.00, czyli w godzinę "W", w Sękowej oraz w całej Polsce zawyły syreny w hołdzie powstańcom.

- Powstanie Warszawskie było największą akcją zbrojną podziemia w okupowanej przez Niemców Europie. 1 sierpnia 1944 roku do walki w stolicy przystąpiło ok. 40-50 tys. powstańców. Planowane na kilka dni, trwało ponad dwa miesiące. W czasie walk w Warszawie zginęło ok. 18 tys. powstańców, a 25 tys. zostało rannych. Straty wśród ludności cywilnej były ogromne i wynosiły ok. 180 tys. zabitych. Pozostałych przy życiu mieszkańców Warszawy, ok. 500 tys., wypędzono z miasta, które po powstaniu zostało niemal całkowicie spalone i zburzone.

Wernisaże w Galerii Sztuki Dwór Karwacjanów w Gorlicach

W Galerii Sztuki Dwór Karwacjanów w Gorlicach w dniu 31 lipca 2020 roku odbył się wernisaż prac pedagogów PWSZ w Nowym Sączu. Oddech – wystawa luźno ze sobą związanych artystów, których łączy twórczość i przede wszystkim pedagogiczna praca na kierunku Edukacja artystyczna w zakresie sztuk plastycznych w Instytucie Pedagogicznym PWSZ w Nowym Sączu.

W tym samym dniu odbył się drugi wernisaż "Łemkowszczyzna drewniana – fotografie dokumentalne z archiwum Jerzego Tura i Barbary Tondos".
„Łemkowszczyzna drewniana” to wystawa ukazująca niewielki wycinek ogromnej spuścizny dokumentacyjnej, którą zostawili po sobie Barbara Tondos i Jerzy Tur. Oboje - wybitni historycy sztuki, konserwatorzy, inwentaryzatorzy i aktywnie działali na rzecz zachowania tradycyjnego krajobrazu kulturowego Polski południowo-wschodniej. Przez ponad pół wieku dokumentowali jego zanikające elementy, w szczególności architekturę drewnianą, najbardziej zagrożoną ze względu na burzliwą powojenną historię regionu. Na wystawie prezentowane były fotografie tradycyjnej architektury, tak sakralnej jak i świeckiej, w większości dziś już nieistniejącej, zdeponowane w Archiwum Jerzego Tura i Barbary Tondos przy Stowarzyszeniu „Ruska Bursa” w Gorlicach.

Obie wystawy będą prezentowane do 26 sierpnia 2020 roku.

Kolejne remonty i sprzątania cmentarzy z WW w gminie Sękowa

W dniach 16-19 lipca 2020 r. przedstawiciele Koła PTTK nr 8-Klubu Górskiego „Orły” działającego przy Komendzie Stołecznej Policji oraz Karpackiego Oddziału Straży Granicznej spotkali się by wspólnie uprzątnąć wybrane cmentarze z okresu I wojny światowej na terenie gminy Sękowa. Front robót skupił się na cmentarzu nr 76 w Siarach, gdzie przygotowano stopę do obsadzenia nowego krzyża centralnego oraz na cmentarzu nr 53 w Czarnem, gdzie pod nadzorem archeologicznym rozpoczęli wymianę ogrodzenia wokół cmentarza wojennego i łemkowskiego. Ponadto wykosili trawę w obrębie obu wspomnianych wyżej cmentarzy wojennych jak również na cmentarzach nr 77 w Ropicy Górnej, 66 w Małastowie, 62 w Banicy i 44 w Długim. Należy podkreślić, że aura tym razem im nie sprzyjała.
Tekst i zdjęcia autorstwa Agnieszki Kurmanowskiej, która w tej grupie jest m.in. dokumentalistką oraz Alexandra Gucwy.

ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ

„Niech polskie knieje szumią ku pamięci” - Franciszek Martyka

Franciszek Martyka urodził się 21.07.1896 r. w Rzepienniku Biskupim w rodzinie chłopskiej, tu uczęszczał do Szkoły Powszechnej. Codzienność młodego chłopca upływała w biedzie a każdy dzień wypełniony był ciężką pracą. Jako młodzieniec bierze udział w Wielkiej Wojnie, wstępuje do Legionów Józefa Piłsudskiego, jako porucznik bierze udział w wojnie z bolszewikami, otrzymał odznaczenie wojskowe ,,Krzyż za udział w Wojnie 1918-1921” Wraca do domu a jego mądrość życiowa, której uczył się w ojcowskiej zagrodzie i na wojnie a także pod wpływem płomiennych przemówień i spotkań z wierzchosławickim wójtem Wincentym Witosem, popchnęła Go do ruchu ludowego. Popularność Franciszka Martyki rosła z roku na rok, tak że w latach 20-tych ubiegłego wieku był już znanym wiejskim politykiem nie tylko w gromadzie Rzepiennik ale i w powiecie gorlickim. W 1922 r. ożenił się z Marią Czyżyk z Rzepiennika Strzyżewskiego, mieli dwoje dzieci: Władysław ur. 1924 r. i Olga ur. 1925 r. w Gorlicach. Przeprowadzają się do Gorlic i zamieszkują przy ulicy Szpitalnej 9 a następnie krótko w Siarach. W tym czasie kupił dom w Sękowej w którym spędził około 10 lat. W 1937 r. wraca z powrotem do Gorlic (Szpitalna 9) zakłada tu wytwórnię wód sodowych i w dalszym ciągu całym sercem jest zaangażowany w ruch ludowy.

Od roku 1927 był sekretarzem powiatowego zarządu PSL „Piast" w Gorlicach oraz bliskim współpracownikiem Wincentego Witosa. 29 czerwca 1930 r. przewodniczył delegacji chłopskiej na Kongresie Centrolewu w Krakowie, zaś po zjednoczeniu ruchu ludowego w 1931 r. aż do wybuchu wojny pełnił funkcję prezesa powiatowego zarządu Stronnictwo Ludowe (1931-1945), organizując manifestacje i obchody Święta Ludowego. Na rozprawie sądowej w lutym 1933 roku za kolportaż ulotek, nawołujących do strajku, został skazany na 6 miesięcy więzienia z zawieszeniem na 5 lat. W związku z narastaniem niezadowolenia mas chłopskich i przygotowaniem do obchodów święta ludowego, policja aresztowała Franciszka Martykę w czerwcu 1935 roku razem z Marianem Czuchnowskim. Zarzucono im zorganizowanie tajnego zgromadzenia w lokalu SL w Gorlicach i współpracy z komunistami. Mimo tego święto ludowe z pewnym opóźnieniem odbyło się w Turzy przy udziale około 3000 osób. Przy intensywnych staraniach Franciszka Martyki w uchwale Kongresu znalazło się po raz pierwszy żądanie przeprowadzenia reformy rolnej bez odszkodowania, zdecydowanie poparte przez delegatów organizacji gorlickiej. Był organizatorem w latach 1937-38 strajków chłopskich, bojkotujących dostawy żywności do miasta, narażając się tym samym na krwawe represje, w wyniku których policja przeprowadzała wiele rewizji, między innymi i u Franciszka Martyki.

Po zakończeniu strajku został aresztowany i poddany represjom. W strajku protestacyjnym w 1935 r. przeciwko uchwale „Konstytucji Kwietniowej" w powiecie gorlickim, pracownicy Fabryki Maszyn i Rafinerii porzucili pracę i udali się w pochodzie pod Starostwo Powiatowe. Wśród demonstrujących byli również członkowie SL na czele z prezesem Franciszkiem Martyką. Jednak policja nie dopuściła ich przed budynek starostwa. Obradujący w dniu 7 maja 1939 r. ostatni przed wojną zjazd powiatowy SL w Gorlicach dokonał wyboru prezydium Zarządu Powiatowego tego stronnictwa. Prezesem został ponownie Franciszek Martyka z Gorlic.

Już w pierwszych miesiącach okupacji zaczynały powstawać liczne organizacje polityczne i wojskowe. Dnia 16 lutego 1940 r. dotarł do Ludwika Duszy w Woli Łużańskiej z kierownictwa „Rocha” w Krakowie znany działacz ruchu ludowego Jan Witaszek „Drąg”, w celu zorganizowania powiatowego kierownictwa SL „Roch”.
Na przewodniczącego powiatowej trójki politycznej zaproponowano Franciszka Martykę, długoletniego działacza i prezesa Powiatowego Zarządu SL. Poza tym swoją zgodę na udział w powiatowym kierownictwie wyrazili Ludwik Dusza i Bonifacy Bara z Łużnej.
Zebranie trójki politycznej „Rocha” w pełnym składzie odbyło się w dniu 27 lutego 1940 r. w mieszkaniu Franciszka Martyki ps. ,,Wincenty” w Gorlicach. Działacze ludowi zaczęli organizować podziemny ruch chłopski, tworząc trójkę polityczną „Ruchu Oporu" z Franciszkiem Martyką na czele. Franciszek Martyka „Wincenty” miał kierować całością pracy organizacji, utrzymywać kontakt z okręgiem i nawiązywać współpracę z innymi organizacjami. Ludowcy przepojeni myślą walki z okupantem oraz walki o Polskę sprawiedliwości społecznej z całym zaparciem i poświęceniem oddawali dla tych idei wszystkie swe siły i umiejętności. Zapełniały się więzienia i obozy koncentracyjne, nie ustawały łapanki i represje okupanta.

Dnia 21.09.1942 r. na skutek zdrady nastąpiły aresztowania 16 działaczy SL z Franciszkiem Martyką „Wincentym” razem z dwoma szwagrami Janem i Kazimierzem Czyżykami, którzy po paru dniach przesłuchania zostali wypuszczeni. Aresztowani zostali osadzeni w więzieniu w Jaśle. Franciszek Martyka przetrzymał śledztwo i nieludzkie tortury i został przeniesiony do aresztu Montelupich w Krakowie, skąd przybył transportem do KL Auschwitz - Oświęcim 16.12. 1942 r., otrzymał Blok 25 a potem 14 i został oznaczony jako więzień polityczny Polak (fot. P.Pole) numerem 83771.

Pomiędzy 3.12.1943 r. a 25.5.1944 r. figuruje jako zatrudniony w komandzie Bekleidungswerkstatten Lederfabrik (magazyny odzieży dla więźniów). W dniu 26.4.1944 r. figuruje także w książce szpitala obozowego – stacja rtg. Zachował się także wpis w książce stacji dentystycznej – daty brak. Ostatnie informacje pisane ręką Fr. Martyki w oficjalnie wysyłanych przez więźniów Oświęcimia, pochodziły z kwietnia i maja 1944 r .

W dniu 20.8.1944 r. został przeniesiony transportem kolejowym do KL Natzweiler/ Komando Dautmergen (Francja) i tam zarejestrowany w dniu 23.8.1944 r. – nr więźniarski 31310.
W obliczu zbliżającego się frontu w dniu 27.09.1944 r. ostatnich 6000 więźniów wyprowadzono do podobozu w Dautmergen a stąd 07.04.1945 r. do Dachau – (na liście z tą datą jest 973 więźniów w tym Fr. Martyka ) , ale do Dachau nie dotarł (brak dokumentacji w tym obozie) Zginął w niewyjaśnionych okolicznościach po 7 kwietnia 1945 r. w pobliżu KL Dachau (Niemcy) Podobóz Dautmergen został wyzwolony przez wojska amerykańskie 18 kwietnia 1945 roku a KL Dachau 29 kwietnia.

Gdzie, kiedy i w jakich okolicznościach zginął tego zapewne się już nie dowiemy. Obóz Natzweiler został wyzwolony przez armię amerykańską 23 listopada 1944 r. i zastał tam niewielką ilość schorowanych więźniów, którzy nie mieli sił aby ewakuować się do Dachau. Symboliczny grób Fr Martyki znajduje się w Krakowie na Cmentarzu Rakowickim przy Prandocie. W grobie tym spoczywa jego żona Maria i syn Władysław. Córka Olga wraz z mężem spoczywa w innym grobie też na Rakowicach.

Wspomnienia o Franciszku Martyce poświęcam w 124 rocznicę jego urodzin i 75 rocznicę jego męczeńskiej śmierci. Fr. Martyka był mężem siostry mojej teściowej.

Żegnaj Wielki Człowieku, odpoczywaj zasłużenie po trudnym i wspaniałym życiu!

Cześć Jego Pamięci!

Zapłonęła 38. Łemkowska Watra w Zdyni.

WATRA znaczy OGIEŃ a dokładniej ognisko, przy którym zasiadały kiedyś pokolenia Łemków, śpiewając i rozmawiając w swoim ojczystym języku, snując marzenia o swojej przyszłości w poczuciu wspólnoty szukając ukojenia po przykrych losach historii.
17 lipca 2020 r. rozpoczęto po raz XXXVIII Łemkowską Watrę w miejscowości Zdynia (łem.Żdynia - Ждиня), gmina Uście Gorlickie, pow. Gorlice. Co roku na swoje święto przybywało tu około 10 tyś osób z dalekich stron świata. W tym roku z powodu pandemii koronawirusa jest zupełnie inaczej. Watra odbywa się tylko online, można ją śledzić na kanale Youtube i Facebookowym profilu Zjednoczenia Łemków.

Zostały zachowane symbole, takie jak rozpalenie czy zagaszenie ogniska, jednak zamiast tradycyjnego tłumu uczestników był to po prostu plan filmowy. Do Zdyni przyjechały tylko nieliczne zespoły i goście z Polski. Reszta zespołów przeslała nagrania, które zostaną wmontowane w transmisję.

Uderzeniem w dzwon pokoju, który jest wspomnieniem akcji Wisła i przesiedleń Łemków ale też przestrogą przed totalitarnymi systemami rozpoczął się pierwszy dzień Łemkowskiej Watry w Zdyni.

W uroczystościach dzisiejszego dnia uczestniczyła garstka osób. Byli w śród nich Maria Gubała, starosta powiatu gorlickiego oraz wójtowie Ropy i Uścia Gorlickiego, Karol Górski i Zbigniew Ludwin.
Na ogrodzonym terenie przebywają jedynie występujący artyści, ekipy filmowe oraz obsługa.
W pierwszym dniu zapalono Watrę – ogień pamięci, który symbolizuje żywą kulturę Łemków. Uroczyste rozpalenie XXXVIII Łemkowskiej Watry dokonał Andrzej Klimasz, starosta imprezy, mieszkaniec Ropicy Górnej (Ruskiej) wraz z Adamem Wiewiórką zastępcą przewodniczącego Zarządu Głównego Zjednoczenia Łemków

W drugim dniu tj. 18 lipca (sobota) przy ładnej dopołudniowej pogodzie występowały zespoły aż do godzin wieczornych, z tym że od godz. 14-tej do końca dnia padał gęsty deszcz i organizatorzy postanowili zakończyć 38 Łemkowską Watrę w Zdyni zagaszeniem ogniska.

Mam nadzieję że za rok będzie normalnie i znów wszyscy jak to było w latach poprzednich przyjadą znowu. Nie zapominajmy też o tym co dla Watry najważniejsze – być ze sobą, poznawać się oraz świętować z ludźmi z całego świata przy akompaniamencie różnorodnej muzyki. Tego w tym roku zabrakło! Nie słyszałem też pięknego hymnu łemkowskiego (może mnie w tym czasie nie było), który zamieszczam poniżej.

***

... nieco historii

I i II Watra we wsi Czarna koło Uścia Gorlickiego była warsztatami Zespołu Pieśni i Tańca „Łemkowyna” z siedzibą w Bielance i była zorganizowana w lipcu 1983 - 1984 r. Dla organizowania następnych aż do roku 1991 każdorazowo i corocznie powoływano odrębny Komitet Organizacyjny. Trzecia odbyła się w Hańczowej w 1985 r. W latach 1986 – 1989 Łemkowska Watra odbywała się w Bartnem. Watra w Zdyni odbywa się od 1990 r. Od roku 1992 jej stałym i jedynym organizatorem jest Zjednoczenie Łemków w Gorlicach.

„W łemkowskiej odmianie nazwy Zdynia (Żdynia znaczy „czekaj ma mnie") jest jakiś symbol. Czekaj przy ognisku, ogrzej się miłością do współziomków, zadumaj nad losem tego narodu. Nie zapominaj, że jesteś Łemkiem, członkiem grupy etnicznej, narodu, który nie ma swojego państwa, ale ma swój język, kulturę, historię. Temu właśnie służy święto Kultury Łemkowskiej - Watra"

„Watry" przybierały rozmaite formy. Odbywały się konkursy wiedzy o historii, kulturze i geografii Łemkowszczyzny. Młodzi ludzie dzięki konkursom stykali się z tradycją swych ojców. Dzięki temu, że program „Watr Łemkowskich" jest różnorodny zaspokaja potrzeby różnorodnych grup jej uczestników. Stwarza możliwość rozmowy w ojczystym języku. Młodzi uświadamiają sobie i doceniają swą odrębność. Watra jest świętem, które proponuje oryginalną, autentyczną formułę. Zbudowana jest wokół jądra tradycyjnej kultury łemkowskiej. Podczas rytuałów związanych z obchodami święta udział biorą zespoły pieśni i tańca, chóry i orkiestry oraz grupy rockowe i folkowe. Rola i znaczenie „Watry" wykracza poza kultywowanie tradycyjnego dziedzictwa. Imprezie towarzyszy m.in. spartakiada łemkowska, kiermasz wydawnictw, prezentacja ginących rzemiosł i zawodów, wystawy oraz małe formy teatralne.

ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ

Hymn łemkowski