Nostalgia wyostrza urodę krainy dzieciństwa.
Moi drodzy. Jak to dobrze, że inne czasy. Można pisać szczerze, bez oporów, bojaźni, bez chęci przypodobania sie temu lub owemu - można pisać z serca. Jednak nie łatwo byto usiąść i spisać to co przychodziło do głowy. Myśli te tworzyły się długo: w drodze do pracy, w chwilach kontemplacji, relaksu itp. Gdybym był na miejscu, wśród Was, zapewne wspomnienia te wypadłyby inaczej, a może w ogóle by ich nie było. Z perspektywy czasu, a szczególnie z tak odległego kraju, w którym przypadło mi żyć, z innego otoczenia, kultury bycia codziennego, wspomnienia te muszą być inne.
Powstałe tam, byłyby może bardziej oschłe, po prostu poskładane do kupy rzeczowniki, przymiotniki, zaimki itp.
Stąd pisane, nabierają innej barwy, innego odcienia. Stają sie cieplejsze, nie tak odlegle, stają sie teraźniejszością.
To nie ckliwość, jak by to powiedzieli nowego prądu pedagodzy, dyktuje takie a nie inne myśli. Gdy się jest wyrwanym z już rozrośniętymi korzeniami z własnej ziemi, nie jest łatwo pisać inaczej. Powtarzając za T. Konwickim, nie będzie tutaj akcji, ani fabuły, ani dramatyzmu. Dzięki zaproszeniu do napisania wspomnień, powstała wielka ochota aby zapisać jakiś wyraźny stan psychiczny, jakąś ważną emocję, co tłucze się we mnie, jakiś smęteczek co się przypomina pośrodku wielkiej metropolii, wśród tego świata nowych i oklaskiwanych wartości.
Często odbywam podróż do Bobowej, bezpłatnie, za darmo, ale na krótko. Wracam myślami do tych miejsc, które są wplątane na zawsze w moją biografię. Widzę miejsce w których spędziłem dziesięć najlepszych lat; wytężonej pracy samokształceniowej i pedagogicznej, zadowolenia i sukcesów. Widzę starą i nową szkołę, budynki internatów, dom w którym przeżyłem tyle lat, cmentarz, kościoły (szczególnie św. Zofii w plątaninie drzew), schody zbiegające ku przystankowi, pejzaż pagórków, pól, zagajników. Stamtąd wyszło w świat wszystko co najlepsze. Lecz wszyscy wracają do swoich stron; czy to we wspomnieniach, czy w swej twórczości lub działaniu, czy też fizycznie - bo to ich skrawek ziemi - ich Polska.
Nie zaprzepaśćmy jej - tej pięknej ziemi - bo nasza. Tak bym chciał pochwalić wszystkich, ukazać jak najwięcej wspólnie przeżytych momentów. Ograniczona ilość kart nie pozwala na to. Trudne zadania stają przed nauczycielem. Opracowując lekturę S. Żeromskiego p.t."Syzyfowe prace" młodzież stale zadaje pytanie (szczególnie ta, która urodziła się tutaj); "Czy w Polsce nadal są tacy nauczyciele?" W takich momentach wykorzystuję zdarzenia (z przeszłości i teraźniejszości) i ukazuję postacie właśnie wzięte z Waszego środowiska. Staram się im przybliżyć kawałek tej ziemi z której wyrastałem i gdzie związany byłem wieloletnią pracą pedagogiczną ("Nie wstydźmy się prowincji").
Film p.t. " Wielka historia małych miast - Bobowa" jest stałym punktem programu dla klas X. Ukazuje Was - "maluczkich", a którzy doszliście do wielkości.
Można śmiało powiedzieć, że to małe bobowskie liceum jest takim zaczynem, z którego wyrasta tylu światłych ludzi piastujących później wiele poważnych stanowisk.
Musimy sobie uprzytomnić, że to przede wszystkim dom kształtował Waszą osobowość, następnie Kościół, a my pedagodzy pomimo takich czy innych systemów, wspierając się na tym fundamencie drążyliśmy Wasze umysły ku osiągnięciu jak najlepszych rezultatów. Staraliśmy sie być otwartymi, szczerymi, nieustannie dającymi. Chcieliśmy przygotować Was do zmagania sie o przyszły kształt życia i zdawaliśmy sobie sprawę, że zmagania te zależeć będą od Was samych i Waszych sumień. Czy wypełniliśmy to zadanie?
Obecne młode pokolenie nauczycieli ciągle narzeka.
Może i tak trzeba. Lecz nasze pokolenie (wtedy też młode) nie narzekało. Musieliśmy być niejednokrotnie specjalistami od wszystkiego. W moim przypadku, nie tylko nauczyciel jezyka rosyjskiego, ale i języka niemieckiego, wychowania plastycznego, kierownik internatu itp. A dlaczego tak było? Dlaczego nie buntowaliśmy się (chociaż w tamtych czasach bunt niewiele by pomógł)? Bo mieliśmy wspaniałego człowieka - dyrektora liceum - ś.p. Bronisława Płazę. Był dla nas ojcem, a zarazem kolegą, pomagał nam, rozumiał nas (szczególnie młodych nauczycieli). Dobro ucznia i nauczyciela, ład organizacyjny, bezkonfliktowość, tolerancja - oto co było przyczyną naszych sukcesów, a tym samym sukcesów naszych wychowanków.
Może dlatego tak nam zazdrościli inni. Zapewne znajdzie się więcej miejsca na innych stronach ukazania sylwetki przezacnej, niezastąpionej w każdej sytuacji pani Heleny Tarasek - sekretarki i księgowej w jednej osobie, oraz dla niejednego z nas, naszej drugiej matki, jaką była pani Kazimiera Job.
Widzę ciągle drugi mój dom - internat. Życie płynęło w nim jak w "Chłopach" Wł. Reymonta. Jesień, Zima, Wiosna, Lato. Słynne kiszenie kapusty, zapasy na zimę, świniobicia, spacery wieczorne, kuligi, wiosenne porządki, praca w ogrodzie, nauka własna - "kucie" przed maturą, zasłużone wakacje (dla wielu mozolna praca w domu). Wracając do Konwickiego przypomina mi się jego stwierdzenie, że nasze cmentarze są elementarzem. Motyw cmentarza pojawia się ciągle w moich wspomnieniach. Ale nie jest on obrazem przygnębiającym. Odwrotnie. W Bobowej pojawiłem się po raz pierwszy wieczorem, w dzień Wszystkich Świętych. Z okna mieszkania widziałem łunę świateł cmentarnych. Światła te dodawały mi jakiegoś ciepła. To ciepło wnieśli parę godzin później mieszkańcy sąsiedniego pokoju - uczniowie, a jak się później okazało, koledzy, przyjaciele. I to ciepło jest stale ze mną. Wróćmy jeszcze raz na ten cmentarz aby oddać należną cześć tym spośród nas, którzy tam znaleźli spokój. Tym, którzy pozostawili w nas jakiś ślad, okruch czegoś, a może i więcej. Ale ..." nie oddawaj smutkowi swego serca, odsuń go, pomnąc na swój koniec".
Drodzy wychowankowie bobowskiej Alma Mater i czcigodni pedagodzy z powołania, z wyboru, a może konieczności.
Przemierzając pamięcią te minione lata przypomnijcie sobie tę naszą polską wieś, w której czy to żyliście, czy którą widzieliście jadąc na wycieczki lub znacie z wędrówek obozowych.
Przypomnijcie sobie ogrody pełne drzew oblepionych owocami, czerwone jarzębiny, krzaki bzów, jaśminów, zapach siana, zapach zboża, poszum wiatru przynoszący ten zapach, szemrzące rzeczułki, górskie strumyki, śpiew ptaków, skwar z nieba, chłód lasu. Czy podziękowaliście za ten cud widzenia, słyszenia, czucia? Nauczyciel ma to w sobie, że ciągle chce pouczać, nauczać, udzielać rad itp.
Na zakończenie przypomnę Wam urywek z " Desideraty" (tekst z 1692 r. znaleziony w starym kościele św. Pawła w Baltimore) i niech on będzie tym ciągłym dla was wskazaniem:
"Jesteś dzieckiem wszechświata, nie mniej niż gwiazdy i drzewa masz prawo być tutaj i czy to jest dla ciebie jasne czy nie, nie wątp, że wszechświat jest taki jak powinien. Tak wiec bądź w pokoju z Bogiem cokolwiek myślisz o jego istnieniu i czymkolwiek się zajmujesz i jakiekolwiek są twe pragnienia: w zgiełku ulicznym, zamęcie życia zachowaj pokój ze swą duszą. Z całym swym zakłamaniem, znojem i rozwianymi marzeniami ciągle jeszcze ten świat jest piękny. Bądź uważny, staraj się być szczęśliwy."
Ryszard Sopala Mississauga – Kanada
PS
W imieniu Komitetu Organizacyjnego ,,Matura 1966” chciałem podziękować prof. Ryszardowi Sopali za udostępnienie z prywatnego archiwum zdjęć naszych profesorów oraz koleżanek i kolegów.
Alexander Gucwa