Czartoryja

Widok na Czartoryję Czartoryja(czart tu ryje) to osuwisko, zwały ziemi zsuwające się po deszczach ze stoków Męcińskiej Góry i Holi. Pewnego razu ziemia zatarasowała potok Bartne w jego przełomie, tj. pomiędzy Męcinską Górą, a Ostrą Górą. Spowodowało to spiętrzenie wód potoku, a następnie zalanie Bodaków (wówczas jeszcze Przegoniny).
Do dziś miejsce to sprawia kłopoty drogowcom, szosa jest stale uszkadzana.

Powyżej drogi, w odległości ok. 300 m na północny zachód, w niszy osuwiska można odnaleźć kilka niewielkich jaskiń i schronisk skalnych o długości nieprzekraczającej kilku metrów. Z Bodaków można w nieco ponad godzinę przejść leśną drogą przez niską przełęcz do Wapiennego dogodne połączenia PKS z Gorlicami.

W rejonie osuwiska zostali podobno zabici trzej partyzanci: Piotr Chać, Wasyl Jankowicz i Dymitr Dyń. Zbrodni dokonali Niemcy. Po wojnie ciała zabitych podobno przeniesiono na miejscowy cmentarz. Jednak nie udało się zlokalizować ich mogił. Wg. mieszkańców wsi, w czasie II wojny światowej podczas Operacji Dukielskiej uciekło z terenu walk z Kotani 3 mieszkańców. Był to ojciec z dwoma synami. Niestety zostali tu schwytani. Niemiec zaprowadził ich w rejon osuwiska, kazał im najpierw wykopać dół, a następnie ich zastrzelił. Po wojnie ciała zabrała rodzina.

Legendy dotyczące budowy cerkwi w Bodakach.

O CZARCIE Z CZARTORYJI CO ŁEMKOM PRZESZKADZAŁ W BUDOWIE KOŚCIOŁA.

Od kiedy wąwóz leżący przy drodze od Ropicy do Przegoniny nazwano „CZARTORYJĄ"nikt, nawet z najstarszych ludzi we wsi i okolicy nie wie. Wiadomo z różnych przekazów legend i podań, że Czart w tym miejscu od dawien dawna ma swoje siedlisko, w tym miejscu ziemię bez przerwy ryje. Drogi tam nigdy utrzymać w porządku nie można. Ten czart ryjący w tych pagórkach nie chciał pozwolić na zbudowanie nowej cerkwi w Bodakach. Ludzie zebrali pieniądze nazwozili drzewa, pomodlili się i zabrali się do roboty. Nie minęło dwa miesiące, a już Świątynia Pańska stanęła w całej okazałości. Został im tylko do zrobienia wystrój wnętrza. Trzeba było sprowadzić rzeźbiarza i malarza by im ładny ikonostas zrobili. Najpierw przyjechał rzeźbiarz i wszystko co trzeba było w cerkwi wyrzeźbić zrobił. W tym czasie kowal na wieżach umocował krzyże. I wtedy to wszystko się zaczęło. Pierwszej nocy wyleciały wszystkie szyby z okien i malarz który przyjechał z Rymanowa, nie mógł malować ikonostasu. Straszny wiatr i przeciągi były w cerkwi. Musieli Łemkowie pojechać do Gorlic po szklarza i szyby na nowo wprawić. A gdy szyby były już wprawione, „coś" w następną noc rusztowanie przewróciło i malarz przerwał swoją pracę.

Stary Dymitr co naprzeciw budowanej cerkwi mieszkał zawyrokował, że nie tylko „złe" z Czartoryji przeszkadza. Trzeba księdza poprosić i świątynię wodą święconą wykropić, to „złe" do cerkwi nie będzie miało dostępu. Jak postanowiono tak też zrobiono. Od tej pory malarz spokojnie malował piękny ikonostas! Minęły trzy miesiące malarz kończył swoje malowidło. Została mu tylko prawa noga Pana Boga do namalowania. Nagle zjawiła się znienacka ciemnica i wicher ogromny zaczął między bukami na Holi hulać. Cała świątynia się zatrzęsła. Malarz nie przerwał malowania chociaż coraz bardziej rusztowania drżały. Już prawie ikona była na ukończeniu, gdy bies, który od początku przeszkadzał w budowaniu Łemkom cerkwi, ostatnim podmuchem wyrywając okno, wtargnął do świątyni i zrzucił artystę z drabiny. Malarz spadł tak niefortunnie, że złamał sobie rękę w której miał pędzel. Gdy wichura ustała ludzie przyszli do cerkwi znaleźli tam leżącego artystę wśród połamanych rusztowań. Odwieziono go do szpitala w Gorlicach, gdzie złożono mu złamaną kość. Podczas odwiezienia go do szpitala przyrzekł Łemkom, że jak tylko wyzdrowieje to natychmiast do wsi wróci nogę Panu Bogu domaluje. Gdy wyzdrowiał i dowiedział się, że to czart i „CZARTORYJI" rękę mu złamał do wioski już nie wrócił. Do dziś Pan Bóg w ikonostasie w cerkwi w Bodakach nie ma prawej nogi. Pan Bóg ukarał czorta ograniczając mu swobodę poruszania się po górach, zamykając go w jednym wąwozie, który ludzie nazywają „CZARTORYJĄ".

Od czasu gdy cerkiew została poświęcona, czart nie ma do niej i do wioski dostępu. Żadnych nieszczęść już nie czyni. Ludzie spokojnie mogą modlić się do Pana Boga, który z cerkiewnej ikony spogląda na nich łaskawie i z miłością.

Na podstawie podań ludowych opowiadanych przez Łemków - Bodaki w 1992r.

JAK ŁEMKOWIE Z BODAKÓW KRZYŻ PRZECIW CZARTOM NIEDALEKO „CZARTORYJI" POSTAWILI.

Któregoś lata będąc na spacerze w okolicy „CZARTORYJI", tam gdzie krzyż stoi spotkałem panią Weronkę, tą której lis 7 kur i gąsiora do lasu wyprowadził i wielką szkodę zrobił. Zapytana przeze mnie na jaką to pamiątkę ten stary krucyfiks jest postawiony zaczęła chętnie opowiadać:
...ludzie z Bodaków i Przegoniny /co tu od dawien, dawna mieszkają /, bo ja jestem z osiedleńców tych co w ramach akcji WISŁA tutaj przyszli. Opowiadali że tu w tej „CZARTORYJI", jakiś czart mieszkał, który ludziom bardzo dużo kłopotów sprawiał. Chcieli się go koniecznie pozbyć. Uradzili, że trzeba na górce obok „ CZARTORYJI" krzyż postawić to „ złe "samo gdzie indziej się przeniesie. Po zaciągnięciu opinii u swoich duszpasterzy - popa i księdza zamówiono piękny żelazny krzyż w Gorlicach. Zrobiono piękną podmurówkę, wymurowano ładny cokół wybito datę 1889r i na granicy między wsią a „CZARTORYJĄ " stanął obiekt sakralny, żeby „zło"odstraszał i by nie miało żadnego dostępu do drogi. Ksiądz greko-katolicki i pop z Bartnego uroczyście go poświęcili. Ludzie zaśpiewali kilka pieśni nabożnych i na tym uroczystość się zakończyła. Wiadomo, nasze wioski dwuwyznaniowe są od lat, to i dwie cerkwie obok siebie stoją. Dla tego w dwóch obrządkach przy krzyżu trzeba było modlitwy odprawiać. Po nich wszyscy odetchnęli, że „zło" nie będzie miało już dostępu do drogi i harce czorta na „CZARTORYII" się skończą ?

Minęło zaledwie siedem dni spokojnych i ósmego dnia w nocy zerwała się wielka wichura. Jak nie zacznie strzechami domów w Bodakach i Przegoninie trząść. Jak na polach kopki z sianem zacznie rozrzucać, drzewa łamać, płoty rozwalać. Wybiegli ludzie zaspani przed chałupy na pole i patrzą co tu się dzieje. A to trąba powietrzna jedna za drugą drogą od „ CZARTORYJI " leci i wszystko co na drodze napotka zabiera. Czart kręci wiatrem jakby się ktoś obwiesił. Tak latał do chwili, aż ktoś wpadł na pomysł, żeby koguta obudzić, który zaczął by piać, a „złe" się przelękło tego piania i do swojego siedliska wąwozie wróciło. Narobił ten wicher szkody we wsiach narobił! Nawet malarza co to ikony malował w cerkwi z rusztowania zrzucił. Rękę sobie złamał i trzeba było go do szpitala w Gorlicach odwidź. Stało się to jak ikonę Chrystusa Pana kończył. Zabierał się do malowania prawej nogi, której nie zdążył skończy, bo go czart razem z rusztowaniami przewrócił. Miał za jakiś czas, gdy całkiem wyzdrowieje wrócić i nogę Panu Bogu domalować. Ale jakoś nigdy mu z Rymanowa, gdzie mieszkał nie było „po drodze " przez „ CZARTORYJĘ ". Dla tego do dnia dzisiejszego Chrystus Pan na ikonie bez prawej nogi pozostał. Można Go obejrzeć w cerkwi jak ksiądz na nabożeństwo do Bodak przyjedzie z parafii w Małastowie. Zemścił się czart za krzyż, co mieszkańcy wsi przeciwko niemu wystawili Jednak na krzyż ukrzyżowanygo bies bał się podnieść ręki. Stoi nienaruszony do dnia dzisiejszego przy drodze i góruje nad „ Czarcią Paryją ", ostrzegając diabła, że wstępu poza „ Czartoryję" w żadnej porze dnia i nocy nie ma. Pan Bóg ukarał czarta postanowieniem, że od chwili kiedy stanął krzyż przy drodze nie wolno mu do żadnej wioski wchodzić i ludzi niepokoić. Musi teraz w swojej „ CZARTORYJI" siedzieć i pokutę za popełnione stare grzechy odmawiać.

Tak więc odkąd cerkiew została poświęcotia, czart poza wąwóz się nie rusza, tyko ze złości stale pagórki ryje i ziemię spycha dopotoka. Drogowcy z tego powodu mają kłopotów co niemiara. Muszą stale w tym miejscu drogę naprawiać.

Ludzie z Bodaków, Przegoniny, Dragaszowa i Pstrążnego mogą do kościoła spokojnie chodzić i modlić w cerkwi św. Dymitra do Pana Boga, który z ikony z miłością i łaskawie na nich spogląda.

Na podstawie opowiadań mieszkańców Bodaków i Przegoniny-1995r

CZARTORYJA (czart tu ryje)

Od kiedy wąwóz przy drodze od Ropicy do Bodaków nazwano CZARTOKYJĄ ? nikt, nawet z najstarszych ludzi żyjących w tej okolicy nie wie. W przyległej CZARTORYJI we wsi Bodaki ludzie od dawna mówili różne rzeczy o tym przesmyku drogi nad potokiem Bartne. Gdy obecne pokolenie, co zamieszkuje tę wioskę się urodziło, CZARTORYJA była już CZARTORYJĄ! Wokół tego kawałka gruntu przeciętego potokiem Bartne i drogą, różne bajdy, opowieści, podania od dawna plecione były. Przez wieki, w zależności od sytuacji i zdarzeń jakie tam zaistniały, różnie na to miejsce mówiono: „CZARCI JAR", „DIABLA PRZEŁĘCZ", „DIABELSKI WĄWÓZ", „CZARTA PARYJA" - ale do naszego czasu przetrwała nazwa „CZARTORYJA". Nazwa związana z czartem co tam różne figle wyczyniał i górę w tym miejscu ryje !

Droga, którą chcemy przedostać się do Bodaków, a dalej do Bartnego wije się niczym rzeka nad potokiem Bartne. Dawniej przechodziła tuż nad samą wodą, jednak co jakiś czas „nieokiełznany"potok zamieniał nie wiadomo dlaczego swoje koryto i droga wtedy znajdowała się to po jednej to po drugiej stronie wody. Bywało i tak, że w tym miejscu po ulewnym deszczu potok zamieniał drogę w swoje koryto. Wtedy ludzie z Bodaków i Przegońmy nie mogli się dostać do Ropicy, Gorlic, czy Małastowa. Musieli wtedy górami przez lasy przechodzić do tych miejscowości, lecz w górach „królował czart pan przełęczy „CZARTORYJI " i strach było z nim zadzierać. Pozostawali ludzie więc w domu. Nawet ksiądz proboszcz z Małastowskiej parafii w niedzielę na nabożeństwo nie przyjeżdżał. Ludzie szli wtedy do pobliskiej cerkwi, bo pop z Bartnego miał prostą nie zawaloną, ani nie zalaną drogę. Starzy ludzie mówili wtedy, że dzieje się to, bo młodzi za dużo nagrzeszyli i czart ma prawo wyczyniać z ludźmi co tylko chce, nawet z gór ziemie zwalać, w „ CZARTORYJI" ryć ziemie i potok nią zastawiać.

Stara Doklowa, która nad kapliczką Najświętszej Panienki przy drodze niedaleko potoku mieszkała mówiła że:
... sprawa „CZARTORYJI " od dawien dawna się ciągnie. Widzisz Panoczku? mój dziadek opowiadał, że w dawnych czasach w miejscu gdzie jest wąwóz w „CZARTORYJI " w żaden sposób nie można zreperować drogi, bo zaraz czart ją zepsuje. U podnóża góry w przepięknym zamku mieszkał bogaty kniaź z swoją drużyną. Lubił pić i bawić się nieprzyzwoicie z kobietami nie zważając na swoją żonę i dzieci. Panowała na tym zamku stale rozpusta i zabawa. Nawet w niedzielę i święta kniaź zapominał o pójściu do cerkwi tylko na swawole sobie pozwalał. Pan Bóg rozgniewał się na Kniazia i pozwolił jednemu z najstraszniejszych czartów iść do niego i za wszystkie niecne grzechy go ukarać. W czasie jednej z hulanek i nieprzyzwoitych wyczynów kniazia i drużyny, na zamek z Holi czart zwalił wielkie głazy i mnóstwo ziemi, które rozbiły na proch zamek i pogrzebały „siedzibę zła". Potokiem spłynęły do Sękowej kawałki drewna pochodzącego z zamku. Po śmierci kniazia Pan Bóg za karę zmienił go w czarta i polecił mu do końca świata pokutować nad potokiem koło drogi gdzie stała dawniej jego posiadłość. Od czasu kiedy zaczęły się dziać przeróżne obsuwania ziemi, wylewanie potoku, miejsce to nazwano „CZARTORYJĄ "! Kniaź zamieniony w czarta pilnuje swojego miejsca i robi je coraz bardziej niedostępne psując każdego roku drogę.....

Od tej pory miejsce to zaczęło obrastać w różne podania, legendy i bajdy. Przez wieki namnożyło ich się wiele. Starzy ludzie przypisują to czartowi, który podobno ma siedzieć w „CZARTORYJI " i złośliwie do dnia dzisiejszego psuć drogę. Zwały ziemi z gór zwala, koryto potoku zmienia, kamienie do potoku rzuca, usuwiska niebezpieczne robi, hula bezkarnie sobie po górach. Czasami nawet kopki siana stojące na łąkach swoim wiatrem porozrzuca. Jak go ludzie swoimi grzechami rozłoszczą to potrafi tak drogę zepsuć, że trzeba ją natychmiast naprawiać. Na szarwark z szarwarku trzeba chodzić drogę naprawiać, żeby można było nią przejechać. Czasem to w innym miejscu trzeba było ją budować. Nie daj Boże, gdy ktoś dla wygody swojej kładkę lub mostek przez potok sobie zrobił. Nie minął nawet tydzień, a już robotę, „diabli wzięli ". Człowiek się nie obejrzał, a czart z wodą kładkę puścił. Ropiczanie patrzyli po każdej ulewie na potok, kiedy mostek, czy kładkę woda z przyczyny czarta do nich przyniosła. Najgorzej było jak czart na kogoś się zawziął. Już taki do samej śmierci nie miał spokoju, stale mu jakieś psoty wyrządzał. Nie lubił jak mu ludzie z Bodaków czy Przegoniny „na drodze "stawali !

Na podstawie opowiadań mieszkańców Bodaków i Przegoniny-1994r